...z okna miałem
taki
przez wieku ćwierć.
Tylko drzewa były z początku patykami przywiązanymi do innych patyków.
Można powiedzieć: otwierały się ciekawe perspektywy.
28 listopada 2014
23 listopada 2014
Zamek w Ciechanowie
Boh trojcu liubit, jak mówią Hotentoci, więc mikrotrylogia zamkowa dopełnia się niniejszym wpisem mazowieckim. Zamek w Ciechanowie do tego roku znałem tylko ze zdjęć, choć nie tkwi daleko mego miejsca zamieszkania, a dojazd jest dogodny. Ale zawsze jest ten pierwszy raz, i dobrze, gdy jest.
Zdaję sobie sprawę, że w niczym niemal nie przypomina uprzednio przewiniętych się fortec w Bouillon i Kamieńcu. Jest typowym zamkiem nizinnym, założonym na regularnym obrysie. Jest zbudowany - jak przystało na Niż Północnoeuropejski - z cegieł, a nie z kamieni. Łydynia zaś, na łęgach której się wznosi, niczym nie przypomina górskich rzek Semois czy Smotrycza.
Trzeba jednak pamiętać, że jesteśmy na Mazowszu, a nie w Luksemburgii lub na Podolu.
Niemniej jednak, jest to najbardziej sążnista, że tak powiem, warownia Mazowsza. Kraina ta nie obfituje w spektakularne zabytki architektury obronnej średniowiecza, choćby w porównaniu z sąsiednimi krzyżackimi Prusami. Właściwie, to Mazurzy mogą w tej kategorii wystawić jeszcze tylko ruinę z Czerska.
Zamek ciechanowski także pozostaje w ruinie. Domy mieszkalne nie zachowały się. Do dziś przetrwały tylko mury obwodowe obejmujące prostokątny dziedziniec, z dwiema okrągłymi wieżami w narożach (co świadczy o późnośredniowiecznym dostosowaniu fortecy do używania broni palnej). Mury były wielokrotnie łatane, wieże, jak wyraźnie a zabawnie widać, podwyższane, a całość rekonstruowana, restaurowana i uklepywana. Bramę wjazdową - co można zobaczyć na pierwszym zdjęciu - flankują repliki średniowiecznych pancernych wozów bojowych.
Ostatnio, wewnątrz murów, między wieżami, wzniesiono pawilon muzealny. Jest to obiekt nowoczesny, i jako taki wzbudzał należne kontrowersje. Ale jest też zupełnie nowy, czysty, widny i bez pluskiew, więc przebywa się w nim bez odrazy. Znajdują się w nim m.in. prezentacje bardzo multi- i okropnie -medialne.
Lecz nie wszystkie działają...
Zamek ciechanowski jest ciekawym - bo niemal jednym (istniejącym) - przykładem świeckiego budownictwa średniowiecznego i architektury militarnej na Mazowszu.
A zdobienie zendrówkami na wieży południowo-zachodniej prawie się muratorom udało.
W Ciechanowie pizzyśmy nie jedli, chociaż z pewnością lepsza czy gorsza, ale jakaś by się znalazła.
Co do piwa zaś, to miasto słynie z lokalnego browaru, którego wyroby jakoś jednak nie przypadły mi szczególnie do gustu - z tego, co pamiętam charakteryzują się ciężkawym charakterem.
Na dodatek, ostatnio produkty tej warzelni nabrały nieoczekiwanie posmaku społeczno-politycznego. A fuj.
Zdaję sobie sprawę, że w niczym niemal nie przypomina uprzednio przewiniętych się fortec w Bouillon i Kamieńcu. Jest typowym zamkiem nizinnym, założonym na regularnym obrysie. Jest zbudowany - jak przystało na Niż Północnoeuropejski - z cegieł, a nie z kamieni. Łydynia zaś, na łęgach której się wznosi, niczym nie przypomina górskich rzek Semois czy Smotrycza.
Trzeba jednak pamiętać, że jesteśmy na Mazowszu, a nie w Luksemburgii lub na Podolu.
Niemniej jednak, jest to najbardziej sążnista, że tak powiem, warownia Mazowsza. Kraina ta nie obfituje w spektakularne zabytki architektury obronnej średniowiecza, choćby w porównaniu z sąsiednimi krzyżackimi Prusami. Właściwie, to Mazurzy mogą w tej kategorii wystawić jeszcze tylko ruinę z Czerska.
Zamek ciechanowski także pozostaje w ruinie. Domy mieszkalne nie zachowały się. Do dziś przetrwały tylko mury obwodowe obejmujące prostokątny dziedziniec, z dwiema okrągłymi wieżami w narożach (co świadczy o późnośredniowiecznym dostosowaniu fortecy do używania broni palnej). Mury były wielokrotnie łatane, wieże, jak wyraźnie a zabawnie widać, podwyższane, a całość rekonstruowana, restaurowana i uklepywana. Bramę wjazdową - co można zobaczyć na pierwszym zdjęciu - flankują repliki średniowiecznych pancernych wozów bojowych.
Ostatnio, wewnątrz murów, między wieżami, wzniesiono pawilon muzealny. Jest to obiekt nowoczesny, i jako taki wzbudzał należne kontrowersje. Ale jest też zupełnie nowy, czysty, widny i bez pluskiew, więc przebywa się w nim bez odrazy. Znajdują się w nim m.in. prezentacje bardzo multi- i okropnie -medialne.
Lecz nie wszystkie działają...
Zamek ciechanowski jest ciekawym - bo niemal jednym (istniejącym) - przykładem świeckiego budownictwa średniowiecznego i architektury militarnej na Mazowszu.
A zdobienie zendrówkami na wieży południowo-zachodniej prawie się muratorom udało.
W Ciechanowie pizzyśmy nie jedli, chociaż z pewnością lepsza czy gorsza, ale jakaś by się znalazła.
Co do piwa zaś, to miasto słynie z lokalnego browaru, którego wyroby jakoś jednak nie przypadły mi szczególnie do gustu - z tego, co pamiętam charakteryzują się ciężkawym charakterem.
Na dodatek, ostatnio produkty tej warzelni nabrały nieoczekiwanie posmaku społeczno-politycznego. A fuj.
Etykiety:
Polska,
zabytki staropolskie
19 listopada 2014
Zamek w Kamieńcu
Pomyślałem, że czemu by nie wkleić po Bulionie, to znaczy po Bouillon, zdjęć ze wspomnianego Kamieńca (Podolskiego). Utworzy to w ten sposób ciekawe pḁdḁ do walońskich kamieni, ruin, mostów i miasteczka w meandrze rzeki.
Z tą różnicą, że w zamek ardeński zajmuje wzgórze, które rzeka opływa, a miasteczko leży poniżej, nad nią po obu stronach. Na Podolu zaś to miasto zajęło cypel lądu oblany, jak fosą, rzeką, a zamek strzeże wjazdu do niego.
Pewne podobieństwa formalno-stylowo-materiałowe jednak są, jak również poniekąd krajobrazowe. Co do samego układu zdjęć, również starałem się nawiązać do poprzedniego wpisu: są schody i bajnajt na koniec.
Zdjęcie pierwsze pokazuje (znany) widok z bram miasta na zamek, a zdjęcie drugie - spojrzenie vice versa. Widać na nim, jak blisko zbliżają się do siebie zakola Smotrycza, który „w międzyczasie” obiega rozległy miejski płaskowyż. Szóste zdjęcie to widok zamku spod katedry w mieście, a ósme z samego mostu (czy pierwotnie wiaduktu) Tureckiego między miastem a zamkiem i „lądem” na rzekę.
Reszta obrazków nie wymaga komentarza.
Tylko pizzyśmy nie jedli w Kamieńcu... Co do piwa - oczywiście jakieś się znalazło.
Z tą różnicą, że w zamek ardeński zajmuje wzgórze, które rzeka opływa, a miasteczko leży poniżej, nad nią po obu stronach. Na Podolu zaś to miasto zajęło cypel lądu oblany, jak fosą, rzeką, a zamek strzeże wjazdu do niego.
Pewne podobieństwa formalno-stylowo-materiałowe jednak są, jak również poniekąd krajobrazowe. Co do samego układu zdjęć, również starałem się nawiązać do poprzedniego wpisu: są schody i bajnajt na koniec.
Zdjęcie pierwsze pokazuje (znany) widok z bram miasta na zamek, a zdjęcie drugie - spojrzenie vice versa. Widać na nim, jak blisko zbliżają się do siebie zakola Smotrycza, który „w międzyczasie” obiega rozległy miejski płaskowyż. Szóste zdjęcie to widok zamku spod katedry w mieście, a ósme z samego mostu (czy pierwotnie wiaduktu) Tureckiego między miastem a zamkiem i „lądem” na rzekę.
Reszta obrazków nie wymaga komentarza.
Tylko pizzyśmy nie jedli w Kamieńcu... Co do piwa - oczywiście jakieś się znalazło.
Etykiety:
Ukraina,
zabytki staropolskie
15 listopada 2014
Zamek w Bouillon
Nad meandrującą walońską rzeką Semois przycupnęło miasteczko Bouillon. Na samej zaś „łopacie” oblanej pętlą rzeki (trochę jak Kamieniec Podolski) wznosi się zamek.
To stąd, z Bouillon, pochodził Godfryd z Bouillon, pierwszy władca zdobytej przez krzyżowców Jerozolimy.
Nie przyjął tytułu króla, nie chcąc nosić korony tam, gdzie cierniem ukoronowano jego Poprzednika...
Jego następca - i brat - Baldwin dla odmiany z Boulogne, takich skrupułów nie miał.
(Dysponuję taką wiedzą, gdyż przeczytałem kiedyś pierwszy z trzech tomów „Dziejów wypraw krzyżowych” Stevena Runcimana).
Zamek jest spektakularny w niezdobyty sposób okupując skalisty grzbiet, i góruje nad okolicą, co docenili i alianccy Anglosasi, ustawiając tu 70 lat temu swoją artylerię.
Oto ów zamek i miasteczko. Za dnia:
I nocą:
Okolica obfituje w bardzo malownicze wycieczki. Po wycieczce naturalną koleją rzeczy warto coś i zjeść, i wypić. Pode zamkiem, na bulwarze nadrzecznym wtłoczyć można w siebie pizzę. Chociaż a) w takiej miejscowości powinno jeść się rosół; zaś b) znawcy problematyki skłonni są a) kręcić nosem na tego rodzaju danie; b) uznawać najwyżej klasyczne wydanie pizzy z minimalną liczbą składników. Ale a) zamawiając pizzę wie się, co się dostanie i jak/że będzie to smakować; b) zamieszczam to food-porn, gdyż a) była - były - to najlepsze pizze, jakie kiedykolwiek w siebie wtłoczyłem oraz b) najbardziej suto okraszone rozmaitością składników („Ardennaise”!). Do tego lokalne piwo - jakżeby inaczej - „Godefroy”.
To stąd, z Bouillon, pochodził Godfryd z Bouillon, pierwszy władca zdobytej przez krzyżowców Jerozolimy.
Nie przyjął tytułu króla, nie chcąc nosić korony tam, gdzie cierniem ukoronowano jego Poprzednika...
Jego następca - i brat - Baldwin dla odmiany z Boulogne, takich skrupułów nie miał.
(Dysponuję taką wiedzą, gdyż przeczytałem kiedyś pierwszy z trzech tomów „Dziejów wypraw krzyżowych” Stevena Runcimana).
Zamek jest spektakularny w niezdobyty sposób okupując skalisty grzbiet, i góruje nad okolicą, co docenili i alianccy Anglosasi, ustawiając tu 70 lat temu swoją artylerię.
Oto ów zamek i miasteczko. Za dnia:
I nocą:
Okolica obfituje w bardzo malownicze wycieczki. Po wycieczce naturalną koleją rzeczy warto coś i zjeść, i wypić. Pode zamkiem, na bulwarze nadrzecznym wtłoczyć można w siebie pizzę. Chociaż a) w takiej miejscowości powinno jeść się rosół; zaś b) znawcy problematyki skłonni są a) kręcić nosem na tego rodzaju danie; b) uznawać najwyżej klasyczne wydanie pizzy z minimalną liczbą składników. Ale a) zamawiając pizzę wie się, co się dostanie i jak/że będzie to smakować; b) zamieszczam to food-porn, gdyż a) była - były - to najlepsze pizze, jakie kiedykolwiek w siebie wtłoczyłem oraz b) najbardziej suto okraszone rozmaitością składników („Ardennaise”!). Do tego lokalne piwo - jakżeby inaczej - „Godefroy”.
Etykiety:
benefralux,
food porn
11 listopada 2014
Podwórex warszawski
Warszawa - miasto odtworzone po wojnie fałszywie z gumy, tektury, papier-mâché i mączki z odzyskanych od hitlerowskich faszystów cegieł, w swych głębokich trzewiach (trzewach, jak powinno się mówić poprawnie) ukrywa jeszcze kilka tajemnic.
Należy raz na zawsze pożegnać się z myślą, że np. na Zamku Królewskim odkryje się nieznane freski za komodą - bo wszystko poszło w gruzy w 1944 - albo w Zamku Ujazdowskim zamurowaną puszkę z inskrypcją - bo rozebrało go Ludowe Wojsko Polskie...
Atoli, wchodząc na niepozorne podwórko dzielnicy z lat 30. odkryć można zespół interesujących ruder.
Nie jest to może obiekt na miarę radomskiej drukarni, a „Katalog warszawskiego dziedzictwa postindustrialnego” autorstwa Michała Krasuckiego go nie uwzględnia.
Ale zdumionym oczom zafrapowanego podwóreksploratora ukazują się relikty dawnej świetności, która nawet drobne budynki kazała ozdabiać neo-ornamentami.
Dziś relikty te tkwią głęboko w stanie niezasłużonego zaniku. Gdyby moja firma prosperowała jak jaki Małomiękki, kupiłbym te dwie sąsiadujące plecami nieruchomości i pieczołowicie odnowił z przeznaczeniem na reprezentacyjną siedzibę.
Należy raz na zawsze pożegnać się z myślą, że np. na Zamku Królewskim odkryje się nieznane freski za komodą - bo wszystko poszło w gruzy w 1944 - albo w Zamku Ujazdowskim zamurowaną puszkę z inskrypcją - bo rozebrało go Ludowe Wojsko Polskie...
Atoli, wchodząc na niepozorne podwórko dzielnicy z lat 30. odkryć można zespół interesujących ruder.
Nie jest to może obiekt na miarę radomskiej drukarni, a „Katalog warszawskiego dziedzictwa postindustrialnego” autorstwa Michała Krasuckiego go nie uwzględnia.
Ale zdumionym oczom zafrapowanego podwóreksploratora ukazują się relikty dawnej świetności, która nawet drobne budynki kazała ozdabiać neo-ornamentami.
Dziś relikty te tkwią głęboko w stanie niezasłużonego zaniku. Gdyby moja firma prosperowała jak jaki Małomiękki, kupiłbym te dwie sąsiadujące plecami nieruchomości i pieczołowicie odnowił z przeznaczeniem na reprezentacyjną siedzibę.
Etykiety:
architektura,
Warszawa
7 listopada 2014
4 listopada 2014
Karuzela na Bielanach
Niejednokrotnie zdarzyło się popatrywać z daleka, ale dopiero teraz wnikliwie przyjrzałem się okiem obiektywu temu zespołowi rzeźbiarskiemu.
Znów musiałem zgiąć się w głębokim szapo-ba.
Od dawna twierdząc, że ilustracja (dziecięca?) jest jedną z nielicznych jeszcze-żywych Sztuk Pięknych, przekonałem się po raz kolejny, jak wielkim czarodziejem jest mistrz Józef Wilkoń, po mistrzowsku wyczarowujący zwierzaki, jak żywe lecz własne, w 3D - z kloców drewna i metalu (także - jak widać np. po rybie-tłumiku - z ready-mades).
Wpis dzisiejszy jest kontynuacją wcześniejszego, a także tego, jak również poniekąd owego.
Ptaki i ssaki:
I ryby fruwające pod dachem:
Wszystko zaś do oglądania (lub dosiadania) przy kościele pokamedulskim na warszawskich Bielanach, tuż obok grobu Stanisława Staszica.
Znów musiałem zgiąć się w głębokim szapo-ba.
Od dawna twierdząc, że ilustracja (dziecięca?) jest jedną z nielicznych jeszcze-żywych Sztuk Pięknych, przekonałem się po raz kolejny, jak wielkim czarodziejem jest mistrz Józef Wilkoń, po mistrzowsku wyczarowujący zwierzaki, jak żywe lecz własne, w 3D - z kloców drewna i metalu (także - jak widać np. po rybie-tłumiku - z ready-mades).
Wpis dzisiejszy jest kontynuacją wcześniejszego, a także tego, jak również poniekąd owego.
Ptaki i ssaki:
I ryby fruwające pod dachem:
Całość podniebnego akwarium:
Wszystko zaś do oglądania (lub dosiadania) przy kościele pokamedulskim na warszawskich Bielanach, tuż obok grobu Stanisława Staszica.
Subskrybuj:
Posty (Atom)