Zrobiło się co nieco zamkowo, ale to chyba nie szkodzi.
Oto sunie więc następny egzemplarz niezamierzonego cyklu: zamek w Nowym Wiśniczu.
Nie stanowi żadnego
pḁdḁ do żadnego odpowiadającego mu odpowiednika z nizin.
Za to, tak jak w Dębnie, pierwszy raz zawitaliśmy tam w trakcie wakacyjnej eksploracji rejonów pogórza podkarpackiego XX lat temu.
I, tak jak w Dębnie, ostatni - ostatnio.
Stąd okazja, by rzucić zamkiem w oczy.
Forteca w Nowym Wiśniczu należy do bardziej malowniczych w naszym kraju. Tak z racji usytuowania, jak i substancji, z której ją sklejono.
Jest bowiem zabytkiem gotycko-renesansowo-barokowym. Szczerze mówiąc, prezentuje się dość dziwnie. Malowniczość to jedno, osobliwość to drugie, co także bierze się właśnie z tego następującego narastania stylowo-epokowego.
W sumie najwięcej w nim wczesnego baroku, stylu bardzo swojskiego i tożsamego naszej tożsamości estetyczno-historycznej (mogę to rozszerzyć i rozjaśnić na specjalne życzenie drogą korespondencyjną). Dzieje się tak również za sprawą opasania budowli fortyfikacjami bastionowymi na planie pięciokąta. Jest to z kolei coś znanego z wykładanego tu uprzednio
zamczyska w Ujeździe. Tam jednak pałac jest przestrzennie i funkcjonalnie z obwarowaniami powiązany - jako że wszystko powstało od jednego zamachu. Tu, w Nowym Wiśniczu, fortyfikacje są nowsze niż zamek, w momencie ich powstania tylko kolejny raz przebudowany.
Ciekawym ewenementem jest natomiast sarmacko-kontrreformacyjne powiązanie funkcjonalno-przestrzenno-ideowe tego zespołu z wzniesionym w I połowie XVII wieku na sąsiednim wzgórzu klasztorem z kościołem - również srogo obwarowanym bastionowym wielobokiem. Od czasów zaborczych atoli budynki klasztorne zajmuje zakład penitencjarny, kościół zaś uległ zupełnemu rozebraniu od ostatnich Niemców.
Przyznać się muszę, iż z racji krótkotrwałości każdorazowej wizyty w Wiśniczu, tego osobliwego zabytku na oczy jeszcze nie ujrzałem...
Wróćmy do zamku właściwego. Czego tam nie ma?! Wież pięć (co najmniej), taras, a właściwie balkon na solidnych arkadach, dziedziniec z loggią równie arkadową, kopułowa kaplica z boczku...
Jedna z wież nakryta jest hełmem szesnastowiecznego landsknechta i łypie spod niego cyklopim okiem na okolicę. Na innej z wież pyszni się nasz narodowy zwierz - orzeł.
Bramę w fortyfikacjach na manierę manierystyczną okuto ornamentem okuciowym, częstym w Gdańsku i innych rejonach Niderlandów.
Zrąb zamku powstał, jak się rzekło, w średniowieczu, gdy włościami władał ród Kmitów. Ostatni z nich dokonali poważnie zakrojonej przebudowy renesansowej. Potem nieruchomość przeszła na własność „książąt” Lubomirskich - stąd ich herb w portalu - którzy także bawili się budowlanką, już barokową. Po nich przyszli inni, itd.
Wnętrz atoli nie widzielim - za pierwszym razem trwał pewnego rodzaju chaos związany z odzyskaniem, czy odprzejęciem przez ww. „książąt”, ostatnio zaś spóźnilim się na wstęp. Zamkiem notabene zawiaduje gmina, czy jakiś wyższy szczebel zarządu - „książąt” nie stać na taki ciężar. Z tego, co się dowiedzielim...
Na deser dla P.T. skrupulantów: topomapa okolic, miasteczko + zamek + b. klasztor.